Rok 2019 był dla mnie wyzwaniem. Udało mi się osiągnąć wymarzone 3500 km jazdy w terenie.
Nie zawsze było łatwo, ale na pewno było warto.

Sprawdźcie, jak mój rok na rowerze podsumowuje Strava.




Na co dzień jeżdżę po wdzięcznych ścieżkach Borów Tucholskich. Cieszę się, że dodatkowo udało mi się zorganizować wyjazdy w piękne miejsca.

Gdzie jeździłem w 2019 roku?

  1. Świeradów Zdrój. Spędziłem tam majówkę. Wybór destynacji nie był przypadkowy. Udałem się na kolejne szkolenie POMBA. W poprzednich latach zrobiłem podstawy i średnio-zaawansowane enduro. Ten rok przyniósł kolejny poziom – skoki. Aby nie było zbyt łatwo w ramach przygotowania do szkolenia zmieniłem pedały na platformy. Wtedy nauczyłem się na pewno tego, że próba przeskoczenia nawet niewielkiej przeszkody i utrzymanie się na rowerze nie zawsze jest taka oczywista.

  2. Świeradów Zdrój po raz drugi. W lipcu do Świeradowa pojechałem razem z całą rodziną. Żona, dwójka synów, 4 rowery i wiatr we włosach na trasie. Razem zwiedziliśmy Singltreki, a ze starszym synem zjechaliśmy Sępią Górę i Stóg Izerski pieszymi szlakami po kamlotach. W tym czasie przejechane 220 km, 4300 przewyższeń, a całej naszej czwórki w sumie to ponad 600 km i 5000 w górę!

  3. Szklarska Poręba. To był typowy rozbieg przez wyjazdem na Transalp. Razem z najlepszymi kolegami rowerowymi zrobiliśmy kilka klasycznych tras, znanych ze szkoleń enduro. A także parę klasyków - Żółty Widok, Kopalnię Stanisław i Wysoki Kamień. To nie całe trzy dni intensywnej górskiej jazdy, 110 km i ponad 2500 m przewyższeń, znakomity trening, niezapomniane wrażenia z grupą ludzi o takim samym podejściu do MTB - niezależność, bliskie obcowanie z naturą i pokonywanie własnych słabości. W czasie powrotu już byliśmy umówieni na powtórkę za jakiś czas.

  4. Transalp z Tomkiem Pawłusiewiczem z Transalp.pl. Dla mnie to zdecydowanie wyprawa sezonu. W ostatni tydzień sierpnia przejechaliśmy z silną grupą kilkunastu zapaleńców trasę Como Route Max z St. Anton nad jezioro Como. W 6 dni pokonaliśmy 350 km i zrobiliśmy 8500 m podjazdów. W niedalekiej przyszłości pojawi się tutaj osobny wpis na tej temat wyprawy Transalp. Taki wyjazd zdecydowanie zasługuje na osobny wpis - niesamowite, mistyczne wręcz doświadczenie - kwintesencja wolności i niezapomniana przygoda. W międzyczasie zapraszam na stronę Tomka – www.transalp.pl oraz dziękuję mu za zdjęcia (Alpy i ja), które możecie zobaczyć na 3biker.pl

Komentarze ()

Product added to wishlist

Korzystając z 3biker.pl, zgadzasz się na wykorzystanie plików cookie zgodnie z naszą Polityką prywatności.